MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fotograf ze Szczecina zatrzymuje niezwykłe obrazy używając… mikroskopu

Anna Brüske-Szypowska
Sos sojowy + Seagram Gin
Sos sojowy + Seagram Gin Bogdan Mieżyński
Czy wiedzieliście, że sos sojowy może być drzwiami do innego wymiaru, a odpowiednio skierowane spojrzenie na maść na odciski może odkryć prawdziwie esy floresy? Zaskoczyłam was? Spokojnie, już wszystko wyjaśniam. A w zasadzie nie ja, a Bogdan Mieżyński, który za pomocą zdjęć wykonanych pod mikroskopem pokazuje nam zwykły-niezwykły świat substancji otaczających nas na co dzień.

Widział Pan Diunę? Pytam, bo jestem ciekawa, czy oglądając tego typu produkcje szuka pan odniesień do mikrokryształów.

Drugiej części jeszcze nie, ale nadrobię. Doceniam takie filmy w kontekście obrazu, ale podziw mija mi po około 20 minutach oglądania, ponieważ przyzwyczajam się do widoku. To, o co pani pyta działa u mnie odwrotnie. Oglądając film nie zastanawiam się nad tym, jaki mógłby to być mikrokryształ, lecz oglądając mikrokryształ pod mikroskopem snuję wyobrażenia, gdzie taki obraz mógłby być wykorzystany.

Mikrofotografia jest dość niszową dziedziną, pan się nią zajmuje od kilku lat. Jak to się stało, że połączył pan mikroskop i aparat?

Fotografia obecna była w moim życiu od zawsze. Natomiast kilka lat temu trafiłem w sieci na zdjęcia, które mnie absolutnie zachwyciły. Przedstawiały meksykańskie opale, a właściwie niesamowite kadry przedstawiające opalizację w ich wnętrzu. Sam zapragnąłem wykonać coś takiego. Na urodziny dostałem obiektyw do ekstremalnych zdjęć makro, pouczyłem się na owadach i kwiatach, a potem zdobyłem kamienie. I to, w stosunku do prób uzyskania zamierzonego efektu na zdjęciu, okazało się najprostsze (śmiech). Gdy w końcu poczułem, że coś mi wychodzi, wysłałam zdjęcia do autora wspomnianych fotografii, który odpisał - nie wiem czy z grzeczności - że wyszły fajnie. A potem trafiłem na zdjęcia mikrokryształów i przepadłem.

Co pana jako twórcę, pociąga w tej dziedzinie?

Postrzegam się bardziej jako rejestratora, prawdziwymi twórcami są substancje, którym robię zdjęcia. A fotografowanie mikrokryształów fascynuje mnie swoją absolutną nieprzewidywalnością. Często mówię, gdy idę do pokoju, w którym pracuję, że wyjeżdżam na wakacje i nie wiem gdzie dojadę, ale przyślę parę fotek.

Czyli patrząc przez mikroskop pan nie widzi tego, co potem my na zdjęciach?

Czasami tak jest, jeśli preparat jest „płaski”. Częściej jednak gdy patrzę przez mikroskop widzę jedną konkretną warstwę tego, co fotografuję. Głębia ostrości jest rzędu mikronów, więc jeśli chcę uchwycić i przejść przez całość mikrokryształu, to musze zrobić około setki zdjęć. Potem wszystkie warstwy złożyć w całość. Cała zabawa polega na tym, że gdy ustawiam konkretną pozycję obiektywu, widzę poszczególne warstwy ostro, ale przy oglądaniu następnej warstwy mogę jedynie pamiętać, co było w pierwszej. Składam więc w głowie to, co dotychczas widziałem i decyduję, czy warto iść w to dalej. Jeżeli tak, to robię kolejnych -dziesiąt zdjęć, ale dopiero finalnie widzę, czy ryzyko się opłaciło.

Ma pan swoje ulubione substancje?

Lubię produkty zawierające sól lub cukier, jak np. sos sojowy, które dają grubsze mikrokryształy, choć to zawsze jest ułamek milimetra. Często kryją niespodziankę. Są też substancje, o których wiem, że będą wyglądać efektownie, jak np. mało romantyczny środek na odciski. Charakterystycznie krystalizuje i robi zjawiskowe esy floresy. Ale i tam od czasu do czasu zdarzy się na szkiełku jakaś anomalia. Dziś już szukam bardziej tych anomalii.

Pana zajęcie wymaga chyba dużej cierpliwości?

Słowo cierpliwość sugeruje silną wolę, czyli wytrzymać i doczekać. Tymczasem czas przy mikroskopie bardzo szybko mi mija, jest czystą rozrywką. Taką, która trwa 2-3 godziny, a mogłaby i dłużej. Jest to czasochłonne, ale przyjemne. Bardziej niż cierpliwości wymaga kreatywności. Wzmaga i wyrabia ją doskonale.

Wymaga też sprzętu. Na starcie to chyba spory wydatek dla kogoś, kto chciałby zacząć?

Nie jest to najtańsze hobby, ale można zacząć od tanich zestawów. Najdroższy z tego wszystkiego będzie mikroskop. Można kupić taki za 1500 zł, a można i za 60 tysięcy. Jednak z reguły nabywa się go na rynku wtórnym, więc wystarczy poszukać np. na eBay’u. Ale można się obyć i bez mikroskopu i robić takie zdjęcia aparatem fotograficznym z odpowiednim zestawem obiektywów i przejściówek. Co ciekawe, decydującym o końcowym efekcie często jest kawałek celofanu, który nie kosztuje nic, a umieszczony w odpowiednim miejscu na drodze światła ma decydującą rolę w wyglądzie zdjęcia.

Dostęp do wiedzy w zakresie mikrofotografii jest łatwy?

Potrzebna wiedza jest nietrudna do zdobycia. Wystarczy poczytać trochę w internecie, poprzeglądać fora, kupić 1- 2 książki. Polecam pozycję mojego mistrza Marka Misia „Blisko, coraz bliżej". Potem najlepiej próbować na czymś wdzięcznym, jak choćby wspomniany środek na odciski za 12 zł. Zapewniam, że łatwo popaść w euforię. Gdy patrzy się przez mikroskop, zachwyt nad tym, co się widzi jest nieporównywalnie większy niż gdy patrzy się na finalne zdjęcie. Obraz widziany przez okulary mikroskopu jest znacznie bardziej plastyczny i uderzający, jeżeli chodzi o jakość. Mając podstawowe pojęcie o kompozycji obrazu i technikach oświetlenia można się bawić w robienie dobrych zdjęć. Nieskończenie długo można też bazować na którejś ze znanych już sobie substancji. Kombinować i np. zmieniać proporcje, działać z temperaturą, w której się topi, włożyć ją do lodówki i poczekać aż wyschnie. To jest już tylko kwestia wyobraźni.

A czy te wszystkie kolory na pana zdjęciach, które tak działają na wyobraźnię, są widoczne w tych substancjach pod mikroskopem?

Nie do końca. Szkiełko z preparatem wygląda jak mróz na szybie. Widać zarysy jakichś wzorków, ale są one bezbarwne. Dopóki nie spolaryzuje się światła padającego na preparat, nie uzyska się barw. Można do tego użyć np. folii z kinowych okularów 3D. Gdy w odpowiedni sposób umieści się je w mikroskopie, pokombinuje ze zmianami ich położenia względem siebie, to przy każdym ruchu na kryształach można zobaczyć całą paletę barw. To fotograf wybiera zestaw kolorów, który mu się akurat podoba i wtedy robi zdjęcie.

Preparaty przygotowuje pan samodzielnie?

Tak. To są substancje codziennego użytku. Od beta-alaniny w odżywkach dla sportowców, przez witaminy, Rivanol, siarkę, sos sojowy, cukier, po Cillit do czyszczenia toalet. Eksperymentuję z mieszankami. Od jakiegoś czasu próbuję zmusić połączone ze sobą substancje, by efektywnie współdziałały. To trudne, bo 95% prób jest nieudanych, ale nie niemożliwe. Przykładem jest zdjęcie, gdzie połączyłem kryształek soli z witaminą C, która skrystalizowała w jego wnętrzu. Mnie ten efekt zachwycił.

Zdjęcia pana prac w social mediach często wzbogacone są ciekawymi opisami, nawiązaniami do literatury, komentarzami do rzeczywistości. To celowy zabieg?

Po pierwsze bardzo lubię pisać historyjki nawiązujące do zdjęć. To także mój sposób na sprowokowanie odbiorców, by i oni tworzyli własne opisy. Sam bardzo lubię, gdy oglądający dostrzegają coś zupełnie innego niż ja lub mają kompletnie odmienną interpretację obrazka.

Gdzie jeszcze, poza profilem „Przeoczenia” na FB oraz IG, można oglądać pana prace?

Co jakiś czas miewam wystawy, moje zdjęcia wykorzystało kilka zespołów na okładki swoich krążków, m.in. szczeciński zespół Skały.

Bierze pan udział w konkursach fotograficznych?

Tak, ale ponieważ chciałbym, żeby moje prace postrzegane były jako miłe dla oka harmonie barw i kształtów, przypominające pejzaże lub portrety, to pomijam konkursy fotografii makro czy mikroskopowej, a wysyłam je na tradycyjne konkursy - w kategoriach abstrakcyjnych lub koncepcyjnych. Mam dwa ulubione, o randze międzynarodowej i co rok biorę w nich udział. Przyznam, że jeszcze się nie zdarzyło, aby moje zdjęcia nie były w jakiś sposób uhonorowane, czy to wyróżnieniem, czy nagrodą. Niemniej, zdaję sobie sprawę, że to kwestia subiektywnych ocen. Ważniejsze jest dla mnie to, że fotografie wywołują emocje. O to w tym wszystkie chodzi najbardziej.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom - fałszywe strony lotniska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński